League of Legends Wiki
Advertisement
League of Legends Wiki

Szablon:Nagłówek bohatera

Historia

Aktualna

Jeżeli chcesz lśnić jak słońce, najpierw musisz zapłonąć jak ono.

Leona, dysponująca mocą słońca, jest wojowniczką Solari, która stoi na straży Góry Targon, wyposażona w Leona.Ostrze ZenituOstrze Zenitu i Leona.Pawęż BrzaskuPawęż Brzasku. Jej skóra lśni blaskiem gwiazd, a oczy płoną mocą Aspektu, który zamieszkuje jej wnętrze. Przyodziana w złoty pancerz i nosząca straszne brzemię w postaci starożytnej wiedzy, Leona niesie niektórym oświecenie, a innym – śmierć.

Życie na terenach otaczających Górę Targon jest niezwykle trudne. To, że wielu decyduje się na taki los, świadczy o tym, że ludzie są w stanie znieść wszystko, szukając większego celu. Mimo że wzgórza u podstawy góry są niegościnne, życie tam jest niczym w porównaniu z trudnościami, z jakimi mierzą się mieszkańcy samej góry.

Życie na wysokich zboczach Targonu pełne jest niebezpieczeństw. Gdy lśniąca mgła otaczająca szczyt opadnie, nie przychodzi sama. Pozostawia po sobie wszelkiego rodzaju rzeczy nie z tego świata, gdy znika – świetliste stworzenia, które zabijają nieostrożnych, i mamroczące głosy, które wypowiadanymi tajemnicami doprowadzają śmiertelników do szaleństwa.

Żyjąc dzięki górskim roślinom i swoim stadom, plemię Rakkor codziennie mierzy się z granicami ludzkiej wytrzymałości. Trenują umiejętności walki, aby uczestniczyć w wojnie na końcu świata. Rakkor oznacza Plemię Ostatniego Słońca, a jego członkowie uważają, że istniało wiele światów przed tym i wszystkie z nich zostały zniszczone przez wielki kataklizm. Plemienni prorocy wierzą, że gdy słońce zostanie zniszczone nastanie koniec, więc wojownicy muszą być gotowi do walki z tymi, którzy chcą je zgasić.

Dla Rakkorów walka jest aktem poświęcenia – ofiarą składaną słońcu, aby świeciło dalej. Od wszystkich członków plemienia oczekuje się, że będą walczyć i zabijać bez litości i wahania. Leona nie jest od tego wyjątkiem. Nauczyła się walczyć tuż po tym, jak zaczęła chodzić, stając się mistrzynią w posługiwaniu się mieczem i tarczą. Fascynowały ją mgły otaczające szczyt i często zastanawiała się, co leży za nimi. Ta fascynacja nie powstrzymywała jej od walki z dzikimi bestiami, nieludzkimi stworzeniami i bladymi nieznajomymi pozbawionymi oczu, którzy schodzili z góry.

Walczyła z nimi i zabijała tak, jak ją uczono, aż pewnego dnia młoda Leona spotkała chłopca o złotej skórze z rogami i skrzydłami nietoperza. Nie mówił w jej języku, ale było jasne, że jest zagubiony i przerażony. Jego skóra lśniła delikatnym blaskiem i mimo że od małego uczono ją, by atakować, Leona nie mogła zmusić się do zamordowania kogoś tak bezbronnego. Zamiast tego zaprowadziła chłopca do ścieżki prowadzącej na szczyt i obserwowała, jak wkracza w promień słońca i znika.

Gdy powróciła do plemienia, oskarżono ją o zaniedbanie obowiązków wobec słońca. Chłopiec imieniem PantheonSquareAtreus widział, jak Leona prowadzi stworzenie w bezpieczne miejsce, zamiast je zabić. Atreus powtórzył swojemu ojcu, co uczyniła dziewczyna, a ten ogłosił ją heretyczką za sprzeniewierzenie się wierze swojego ludu. Leona nie zaprzeczyła temu, a prawo Rakkorów zezwalało tylko na jeden wyrok za takie wykroczenie – próbę walki. Leona miała zmierzyć się z Atreusem pod południowym słońcem, a jego światło miało dokonać osądu. Leona i Atreus byli sobie równi. Jej umiejętności walki budziły podziw, ale Atreus zawsze dążył do osiągnięcia doskonałości w sztuce wojennej. Leona wzięła miecz i tarczę, Atreus zaś – długą włócznię i nikt ze zgromadzonych nie był w stanie przewidzieć wyniku walki.

Walczyli w palących promieniach słońca i mimo że oboje bardzo krwawili, żadne nie zadało śmiertelnego ciosu. Gdy słońce zaczęło zniżać się do horyzontu, członek starszyzny Solari wkroczył do obozu Rakkorów razem z trzema ubranymi na złoto wojownikami i wstrzymał pojedynek. Solari byli wyznawcami słońca, których bezwzględne doktryny kontrolowały życie na terenach Góry Targon. Członek starszyzny przybył do Rakkorów ze względu na sny oraz starożytną przepowiednię mówiącą o wojowniczce, której ogień płonął jaśniej niż słońce, córze Targonu, która miała zjednoczyć niebiańską krainę. Uważał, że Leona jest wybranką, a gdy dowiedział się o jej wykroczeniu, utwierdził się w swoim przekonaniu.

Plemienni prorocy ostrzegali przed przerwaniem pojedynku, ale członek starszyzny był niewzruszony. Leona miała pójść z nim i zostać jedną z Solari, aby poznać ich wierzenia. Rakkorzy byli niezależni, ale nawet oni słuchali się świętych dekretów Solari. Wojownicy znieśli ranną Leonę z pola walki i poprowadzili ku nowemu życiu.

Świątynia Solari była olbrzymią cytadelą mieszczącą się po wschodniej stronie Góry Targon. Była istną lśniącą iglicą z pozłacanego marmuru i wypolerowanego granitu. W tym miejscu Leona poznawała nauki świętego zakonu – wielbienie słońca jako źródła wszelkiego życia i odrzucenie wszelkich innych form światła, uznając je za fałszywe. Jego przykazania były absolutne i sztywne, ale kierowana przez przepowiednię proroka, Leona doskonale czuła się w tym zdyscyplinowanym środowisku, pochłaniając nauki nowej wiary jak spragniony wodę. Leona trenowała każdego dnia z wojownikami Solari, Ra-Horakami – rakkorski tytuł, który oznaczał Wyznawców Horyzontu – jeszcze bardziej rozwijając swoje już i tak doskonałe umiejętności w posługiwaniu się mieczem. Z czasem Leona została dowódcą Ra-Horaków, zyskując sławę na terenie Góry Targon jako sprawiedliwa, oddana i, jak powiadają niektórzy, fanatyczna wyznawczyni słońca.

Jej życie zmieniło się na zawsze, gdy otrzymała rozkaz eskortowania młodej członkini Solari do serca świątyni. Włosy dziewczyny miały kolor najczystszej bieli, a na jej czole lśniła runa. Nazywała się DianaSquareDiana. Leona znała ją z rozpaczliwych opowieści starszyzny świątynnej. Diana zaginęła kilka miesięcy temu, ale teraz powróciła, odziana w zbroję, która lśniła srebrnym światłem. Twierdziła, że przynosi wieści, objawienia, które wstrząsną filarami wiary Solari, ale wyjawi je tylko starszyźnie świątynnej.

Leona prowadziła Dianę pod uzbrojoną strażą, ponieważ jej instynkt wojowniczki podpowiadał, że w zachowaniu dziewczyny jest coś dziwnego. Gdy stanęła przed starszyzną, Diana zaczęła mówić o Lunari, starożytnej i zakazanej wierze, która czciła księżyc, oraz o tym, że wszystkie fakty, których trzymali się Solari, były niepełne. Opisała krainę poza szczytem góry – miejsce, w którym słońce i księżyc nie były wrogami, gdzie nowe prawdy mogły pokazać im świeże sposoby spojrzenia na świat. Z każdym słowem Diany gniew Leony rósł, a gdy starszyzna odrzuciła jej słowa i ogłosiła ją heretyczką, Leona wiedziała, że to jej ostrze zakończy życie bluźnierczymi.

Leona widziała furię Diany, gdy starszyzna ją odrzuciła, ale zanim zdążyła zareagować, białowłosa dziewczyna rzuciła się do przodu. Oślepiające światło eksplodowało z wyciągniętych rąk Diany i kule srebrnego ognia spaliły członków starszyzny na popiół w mgnieniu oka. Białe płomienie zawirowały i wyrzuciły Leonę z komnaty. Gdy odzyskała przytomność zobaczyła, że Diana zniknęła, a Solari pozostali bez przywództwa. Gdy inni członkowie starali się pozbierać po ataku na święte miejsce, Leona wiedziała, że ma przed sobą tylko jedną drogę. Odnajdzie i zniszczy heretyczkę Dianę za zamordowanie starszyzny Solari.

Diana pozostawiła wyraźne ślady. Przypominały one Leonie lśniącą rtęć i prowadziły ją w kierunku szczytu Góry Targon. Leona nie rezygnowała, przemierzając krajobraz, który był dla niej dziwny i kompletnie nieznany, jak gdyby podążała ścieżką, która nie istniała aż do tej chwili. Słońce i księżyc przemijały nad głową w niezwykłym tempie, jakby dni i noce upływały z każdym jej oddechem. Nie zatrzymywała się, aby jeść i pić, pozwalając furii nasycać ją ponad ludzkie możliwości.

Leona w końcu dotarła na szczyt góry, kompletnie wyczerpana i wygłodzona, a jedyne, o czym myślała, to ukaranie Diany. Na miejscu ujrzała siedzącego na skale chłopca o złotej skórze, którego życie ocaliła jako dziecko. Za nim niebo płonęło jasnym światłem, a w nim widoczna była sylwetka wspaniałego miasta ze złota i srebra. Świątynia Solari oddawała jego wspaniałość. Leona padła na kolana w zachwycie.

Chłopiec o złotej skórze przemówił do niej w starym języku Rakkorów, mówiąc, że czekał na nią od tamtego pamiętnego dnia i miał nadzieję, że nie przybyła za późno. Wyciągnął do niej rękę i zaproponował, że pokaże jej cuda oraz myśli bogów.

W całym swoim życiu Leona nigdy nie cofnęła się przed niczym. Chwyciła chłopca za rękę, a on się uśmiechnął i poprowadził ją ku światłu. Lśniąca kolumna pojawiła się z nieba i otoczyła Leonę. Poczuła, jak coś wypełnia ją straszliwą mocą oraz zapomnianą wiedzą z najstarszych okresów świata. Jej zbroja i broń spłonęły na popiół w kosmicznym ogniu i zostały odtworzone, jako zdobiony pancerz, tarcza ze światła słonecznego obrobiona w złocie i miecz ze światła poranka.

Wojowniczka, która zeszła z góry, wyglądała identycznie jak ta, która na nią weszła, ale wewnątrz Leony dużo się zmieniło. Wciąż miała swoje wspomnienia oraz myśli, a także kontrolowała swoje ciało, ale coś potężnego i nieludzkiego wybrało ją jako naczynie dla siebie. Obdarowało ją niesamowitą mocą oraz wiedzą, która ciążyła na jej duszy. Wiedzą, którą mogła podzielić się tylko z jedną osobą.

Teraz bardziej niż kiedykolwiek Leona wiedziała, że musi odnaleźć Dianę.

Niosąca Światło

Najeźdźcy zaatakowali przed świtem – pięćdziesięciu mężczyzn w żelaznych zbrojach, z dziwnymi futrami oraz toporami. Poruszali się szybko po wkroczeniu do osady u stóp góry. Byli to mężczyźni, którzy od lat żyli i walczyli razem. Prowadził ich wojownik w poniszczonej zbroi, wyposażony w olbrzymi miecz. Jego smoczy hełm skrywał brodatą i surową twarz, ogorzałą od ciągłej walki w słońcu ostrzejszym od tego.

Wcześniejsze osady zdobyli z łatwością – nie stanowiły wyzwania dla mężczyzn zaprawionych w boju. Łupy nie były zbyt okazałe, ale w tej dziwnej krainie ludzie brali to, co udało im się zdobyć.

Tym razem miało nie być inaczej.

Nagle przed nimi zalśniły jasne promienie słońca.

Niemożliwe. Do świtu została jeszcze ponad godzina.

Przywódca bandy uniósł rękę, gdy zobaczył samotną postać stojącą na środku ulicy. Uśmiechnął się, gdy dostrzegł, że była to kobieta. Wreszcie jakiś godny łup. Otaczało ją światło i uśmiech zniknął z jego twarzy, gdy podszedł bliżej i zobaczył, że jest ubrana w zdobioną zbroję. Kasztanowe włosy wydobywały się spod złotego diademu, a światło słoneczne błyszczało z jej tarczy i miecza.

Na ulicy pojawili się kolejni wojownicy, stając po obu stronach kobiety – każdy z nich był w pozłacanym pancerzu i posiadał długą włócznię.

– Te tereny są pod moją ochroną – powiedziała.

Leona uniosła swój miecz i dwunastu wojowników Ra-Horak uformowało klin z nią w samym środku. Sześciu z każdej strony, machnęli tarczami i jednocześnie uderzyli nimi o ziemię. Leona wykonała ćwierć-obrót i sama ustawiła swoją tarczę. Wsunęła miecz w otwór na szczycie tarczy.

Zacisnęła palce na skórzanej rękojeści miecza, czując, jak wypełnia ją moc. Skłębiony ogień, który pragnął się wydostać. Leona trzymała go w środku, pozwalając, aby wypełnił jej ciało. Iskry zalśniły w jej oczach, a serce zabiło w piersi. Istota, która połączyła się z nią na szczycie góry, pragnęła spalić tych mężczyzn swoim oczyszczającym ogniem.

Smoczy hełm jest kluczem. Gdy zginie, reszta ucieknie.

Pewna część Leony chciała dać tej mocy wolną wolę – chciała spalić napastników na popiół. Na skutek ich ataków zginęło wielu ludzi, którzy nazywali tereny wokół Góry Targon swoim domem. Zbezcześcili święte miejsca Solari, przewracając święte kamienie słońca i zanieczyszczając górskie strumienie.

Smoczy hełm zaśmiał się i machnął mieczem. Jego ludzie się cofnęli. Aby walczyć taką bronią i utrzymać ją w ruchu potrzeba było dużo przestrzeni. Krzyknął coś w gardłowym języku, który brzmiał bardziej jak warczenie zwierząt niż cokolwiek ludzkiego, a jego wojownicy odpowiedzieli.

Leona odetchnęła, gdy najeźdźcy zaszarżowali, rzucając się w stronę Ra-Horaków. Pozwoliła, aby ogień ją wypełnił. Czuła, jak starożytna istota łączy swoją esencję z nią jeszcze bardziej, dzieląc z nią zmysły i obdarzając nieludzką percepcją.

Czas zwolnił dla Leony. Widziała pulsujące blaski serc przeciwników i słyszała, jak krew płynie im w żyłach. Dla niej ich ciała były pokryte czerwonymi oparami żądzy mordu. Smoczy hełm rzucił się do przodu, a jego miecz uderzył w tarczę Leony niczym pięść kamiennego tytana. Potężne uderzenie wybroczyło metal i cofnęło ją o cały metr. Ra-Horakowie cofnęli się razem z nią, utrzymując mur tarcz w całości. Tarcza Leony zalśniła blaskiem i futrzany płaszcz smoczego hełmu zatlił się. Jego oczy rozszerzyły się ze zdziwienia i przygotował się do kolejnego uderzenia.

– Utrzymać szyk i uderzać! – krzyknęła Leona, gdy pozostali napastnicy się zbliżyli. Złote włócznie wykonały pchnięcie w momencie uderzenia i pierwszy szereg atakujących padł. Zostali stratowani przez kolejnych wojowników atakujących z tyłu.

Mur tarcz wypaczył się, ale wytrzymał. Topory uderzyły, mięśnie się napięły, a gardła zacharczały z wysiłku. Leona pchnęła mieczem w krtań napastnika z blizną biegnącą od czubka głowy aż do szczęki. Krzyknął i upadł. Jego gardło zaczęło wypełniać się krwią. Jej tarcza uderzyła w głowę mężczyzny obok niego, miażdżąc mu czaszkę.

Linia Ra-Horaków cofnęła się, gdy smoczy hełm uderzył ponownie, tym razem roztrzaskując tarczę wojownika stojącego obok Leony. Mężczyzna upadł, rozcięty od karku do miednicy.

Leona nie dała smoczemu hełmowi okazji do trzeciego ataku.

Pchnęła złotym mieczem w jego kierunku i ognisty wizerunek ostrza pokrytego runami wystrzelił do przodu. Biały płomień otoczył smoczy hełm – futro i włosy natychmiast się zapaliły, a jego pancerz wtopił się w skórę. Krzyknął z bólu, a Leona poczuła, jak kosmiczna moc w niej rozkoszuje się agonią mężczyzny. Zatoczył się do tyłu, jakimś cudem wciąż żywy, wrzeszcząc, gdy jej ogień topił mu skórę. Jego ludzie zatrzymali natarcie, gdy upadł na kolana, płonąc.

– Na nich! – krzyknęła Leona i Ra-Horakowie ruszyli do przodu. Potężne ramiona uderzały włóczniami z niezwykłą skutecznością. Pchnięcie, obrót, cofnięcie. Bezustannie, niczym mordercza maszyna. Napastnicy zawrócili i zaczęli uciekać przed zbroczonymi krwią ostrzami Ra-Horaków, przerażeni losem swojego przywódcy. Teraz pragnęli znaleźć się jak najdalej stąd.

Jak i dlaczego przybyli oni w okolicę Targonu było tajemnicą, ponieważ zdecydowanie nie chcieli podziwiać góry ani próbować się na nią wspinać. Byli wojownikami, a nie pielgrzymami, i jeżeli pozostawić ich przy życiu, przegrupują się i będą zabijać ponownie.

Leona nie mogła na to pozwolić i wbiła miecz w ziemię. Sięgnęła w głąb siebie, czerpiąc z mocy pochodzącej spoza góry. Słońce wychyliło się zza jej najwyższych szczytów, gdy Leona skierowała rękę w stronę światła.

Upadła na jedno kolano i uderzyła pięścią w ziemię.

Słoneczne płomienie uderzyły z nieba.

Stara

W górnych partiach Góry Targon mieszkają wojownicy Rakkor, którzy żyją wyłącznie wojną. Szczyt Targon to domena zarezerwowana dla specjalnej kasty wojowników Rakkor, którzy poczuli zew. Członkowie tej elitarnej grupy, zwanej Solari, odkładają na bok oręż, poświęcając swe życie czczeniu Słońca. Według legend, Solari zostali założeni przez wojownika, który potrafił razić swych wrogów czystą mocą Słońca. Zajął szczyt Góry Targon, najbliższy słońcu punkt w Valoran. Poświęcił się Słońcu, kolejne pokolenia Solari zachowały tę tradycję po dziś dzień.

Rodzice Leony byli typowymi Rakkoranami, zrodzonymi w ogniu bitwy. Leona była dla nich ciężarem. Nie ustępowała w boju swym rówieśnikom – w tym jej przyjacielowi z lat dzieciństwa, PantheonSquarePantheonowi – ale nie czuła zewu krwi. Była przekonana, że najważniejszymi cechami wojownika są obrona i ochrona. Kiedy nastał czas, aby przeszła Rytuał Kor, uroczystość, w trakcie której dwoje młodych Rakkoran walczy na śmierć i życie o prawo do dzierżenia broni-reliktu, Leona odmówiła. Za to wykroczenie przywódcy Rakkoru nakazali ją stracić. Gdy miał paść zabójczy cios, cała Góra Targon została zalana słonecznym blaskiem. Kiedy blask zniknął, Leona stała z podniesionym czołem, a jej oprawcy leżeli nieprzytomni u jej stóp. Solari bezzwłocznie przyjęli Leonę do swego grona i zażądali uchylenia wyroku. Przywdziała złotą zbroję Solari, a w rękach dzierży miecz i tarczę, które onegdaj należały do legendarnego wojownika słońca. Solari pomogli Leoni pogłębić talent, a kiedy była gotowa, dołączyła do League of Legends.

W promieniach słońca skąpana jest cała Runeterra, teraz pozna oblicze swojej bohaterki.LeonaSquareLeona

Cytaty

Przy wyborze
  • „Nastał brzask.”  p
Żart
  • „Hy, ha! Nie patrz na mnie, bo cię oślepi.”  p
  • „Hy, aa, ah! Chyba złamałam paznokieć. Szczęście, że nie mój.”  p
Prowokacja
  • „Hy! Następnym razem spróbuj chociaż zarysować lakier!”  p
Atak
  • „Na pohybel ciemności.”  p
  • „Złamię ich szyki.”  p
  • „Po moim trupie.”  p
  • „Poczuj chwałę Słońca.”  p
  • „Słońce ich spopieli.”  p
  • „Walcz tchórzu!”  p
Ruch
  • „Będę waszą opoką.”  p
  • „Zbliża się brzask.”  p
  • „Do mnie!”  p
  • „Słońce wschodzi każdego dnia.”  p
  • „Ani kroku wstecz.”  p
  • „Nie ulegnę.”  p
  • „Oblubienica Słońca.”  p
  • „Zawsze czujna.”  p
Ruch w skórce LeonaSquarePROJEKT: Leona
  • „Nadeszła godzina próby.”  p
  • „Nie pióro, nie miecz, lecz tarcza jest najsilniejsza.”  p

Osąd League

Kandydat: LeonaSquareLeona

Data: 1 lipca, 21 r. ECL

OBSERWACJA

Ruchy Leony są niezwykle płynne i przemyślane. Jej chód poraża swą elegancją, choć od razu widać, że nie jest to wystudiowany sposób poruszania się, tak charakterystyczny dla szlachty. Leona kroczy po wojennej ścieżce.

Choć jej zbroja i sylwetka wyglądają, jakby były owocem pracy ekspertów, wydaje się oczywistym, że nigdy przedtem nie widziała organizacji, która przypominałaby Institute of War. Leona wodzi palcem po delikatnych reliefach, zdobiących marmurowe drzwi prowadzące do Reflection Chamber. Widząc, że drzwi się otwierają, zamiera. Waha się przez chwilę, po czym pogrąża się w ciemności wyciągającej po nią swe macki.

REFLEKSJA

Kierując się instynktem, Leona nauczyła się przekierowywać energię do swej tarczy, sprawiając tym samym, że emanuje z niej słoneczny blask. Choć była pewna skuteczności swej techniki, pozwoliła ogarnąć się ciemności. Żadne spośród dzieci z plemienia Rakkor nie lęka się cienia, jednakże Leona czuła się dziwnie podatna na atak, ilekroć pozbawiona była dostępu do promieni słońca. Czyżby za bardzo na nich polegała? Wciąż świetnie pamiętała swe przebudzenie, choć od tamtej pory minęła połowa cyklu słonecznego.

Silny podmuch wiatru przyprawił ją o gęsią skórkę. Odniosła wrażenie, że znów znajduje się na zaśnieżonych stokach góry Targon w dniu objawienia. Lodowy wiatr wiejący w tamtych okolicach niósł ze sobą gryzący zapach krwi należącej do „niegodnych” młodzików, pozbawionych życia podczas Rytuału Kor. Obrzęd ten był wyjątkowo okrutny, choć niezbędny, biorąc pod uwagę ograniczone zapasy pożywienia znajdujące się na górze Targon. Aż do dnia swych szesnastych urodzin każde dziecko z plemienia Rakkor było przygotowywane do udziału w bitwie, będącej najważniejszym starciem w ich życiu.

Leona znała każdego spośród chłopców i dziewczyn, którzy tego dnia oddali życie. Usiłowała zignorować gnębiącą ją myśl, że zginęli z jej winy. Wielokrotnie broniła ich przed dziećmi przejawiającymi większą skłonność do agresji. Dawanie nauczki łobuzom sprawiało jej niekłamaną radość. Czyżby kierowała się egoizmem? Trenerzy powtarzali jej, że każde starcie, w którym wojownik nie stawi czoła swym przeciwnikom, to stracona okazja, aby się czegoś nauczyć. Twierdzili, że w ten sposób tylko szkodzi tym, których broni. Ale Leona nie mogła przyglądać się obojętnie krzywdzie, jaka spotykała jej przyjaciół. A teraz nie żyli. Być może trenerzy mieli rację.

Wpatrywała się w oczy rodziców przyglądających się rzezi ich dzieci, zastanawiając się przy tym, jak mogli na to pozwalać. Zrozumiała później, że Rytuał Kor stanowił próbę zarówno dla uczestników, jak i dla widzów. Jego celem było zrozumienie i zaakceptowanie zasad, które żądzą życiem członków plemienia Rakkor. Przechodząc próbę, uczestnicy stawali się członkami plemienia, zyskując tym samym prawo do władania potężną bronią-reliktem przodków. Oznaczało to również, że nowi członkowie plemienia w razie potrzeby gotowi są do niezbędnych poświęceń. Ci, którzy przegrali, użyźniali swą krwią miejscową glebę. Członek plemienia mógł mu się przysłużyć nawet po śmierci. Nadeszła kolej Leony.

Stojący wokół areny wojownicy uderzali w tarcze, próbując przekrzyczeć wiatr. Wiatr przeszywał chłodem do szpiku kości. Leona otrzymała niewielki puklerz i krótki miecz, a jej przeciwnik, Molik, uzbrojony był we włócznię i tarczę.

Nie był on jednak zbyt dobrym wojownikiem. Był wolny i łatwo tracił równowagę. Szybki cios z łatwością go powalał. Należał do grupy chłopców, których Leona broniła przed innymi. Teraz to ona miała być jego oprawcą. Rodzice Molika stali w tłumie widzów z posępnymi twarzami. Wiedzieli o ciągłych niepowodzeniach, jakie spotykały ich syna. Z kolei rodzice Leony przyglądali się walce z wyraźną niecierpliwością. To właśnie dziś miały zniknąć wszelkie problemy, jakich przyczyną była ich córka. Jej niechęć wobec narzuconych norm zniknie albo Leona zabierze ją ze sobą do grobu. Członkowie plemienia Rakkor nie znali litości.

Leona nie chciała umierać. Spojrzała na Molika, który wpatrywał się w nią oczyma zimnymi niczym stal. Gdyby spotkali się w innych okolicznościach, z pewnością głupio by się uśmiechał i opowiadał Leonie o swoim zamiłowaniu do rzeźbienia w drewnie. Nikt nie umiał posługiwać się nożem z równą biegłością, co on. Szkoda, że biegłość ta nie przekładała się na umiejętność władania mieczem. Teraz jednak był jednym z Rakkorów — wojownikiem pozbawionym uczuć i litości.

Wódz wydał z siebie okrzyk, dając tym samym sygnał do rozpoczęcia walki. Molik zawył i rzucił się naprzód mierząc włócznią prosto w serce Leony. Za pomocą puklerza odbiła jego cios, po czym kopnęła go mocno w goleń. Molik jęknął i poleciał do przodu, zdołał jednak przykucnąć. Obrócił włócznię, w nadziei że zdoła zadać cios, nim Leona odzyska równowagę; była jednak od niego znacznie szybsza.

Uniosła nogę, po czym mocno nią nadepnęła, miażdżąc koniec włóczni bosą stopą. Molik wyprostował się, zawijając szeroko tarczą. Jego ruchy były powolne i łatwe do przewidzenia. Leona uchyliła się przed ciosem. Następnie uderzyła go w żebra płazem swego miecza. Molik zgiął się w pół, chwytając za bok dłonią, w której trzymał tarczę. Podniosła miecz na wysokość jego twarzy.

Jego porażka, choć spodziewana, była jednak rozczarowaniem. Spojrzała w oczy jego ojcu, dostrzegając w nich jedynie wstyd. Molik wyglądał tak, jakby zbierało mu się na płacz. Wiedział, że będzie to ostatni dzień jego życia, miał jednak nadzieję umrzeć z godnością. Chciał, żeby rodzice wydali podczas jego walki okrzyk radości. Leona nie mogła znieść tych myśli. Odrzuciła na ziemię miecz i puklerz, stając twarzą w twarz z Jagen, wodzem plemienia.

- Dokończ walkę – powiedział, marszcząc brwi.

- Nie – odparła, patrząc mu prosto w oczy.

Zgromadzony tłum zamilkł. Słyszała, jak jej matka wciąga głęboko powietrze. Ten dzień nie będzie dla jej rodziców powodem do dumy. Przynajmniej jej haniebne zachowanie całkowicie przysłoni wstyd, jakim okrył się Molik, ponosząc porażkę. Jaged skinął na PantheonSquarePantheona, który stał u jego boku splamiony krwią, jaką okrył się podczas Rytuału Kor. Doskoczył do niej jednym susem. Zbliżył się.

- Musisz to zrobić, Leono. To było jedyne ostrzeżenie, jakie miała otrzymać.

Wpatrując się w jego oczy, powiedziała:

- Nie zrobię tego.

Jagen wszedł na arenę.

- Jest tylko jedna kara, jaką możemy zasądzić za sprzeciwienie się plemiennej tradycji.

Wykonał gest dłonią i mężczyźni z włóczniami otoczyli Leonę.

- Sama wiesz o tym najlepiej.

Leona odetchnęła głośno. Na próżno usiłowała pomyśleć o czymś, co byłoby godne jej ostatniej myśli. Zamiast tego pozwoliła swej głowie odchylić się do tyłu, a oczom wpatrywać prosto w słońce. Mogłaby przysiąc, że czuje jego ciepło poprzez lodowaty wicher, wiejące na szczycie góry Targon.

Oślepiło ją wszechogarniające światło. Otworzyła oczy, spodziewając się, że zobaczy Jagena i innych powalonych blaskiem światła, tak jak wtedy. Spodziewała się, że zobaczy twarze członków plemienia Rakkor, wpatrujące się w nią z podziwem i przerażeniem. Nigdy przedtem nie widziała, żeby na twarzach plemiennej starszyzny zagościła groza.

Zamiast tego zobaczyła stojącego przed nią Jagena. Nie tak wyglądało to w jej wspomnieniach. W prawej ręce trzymał włócznię. Czuła, jak zagłębia się w jej brzuch, z którego wydobywa się strumień czerwonej posoki. Leona wstrzymała oddech.

- Właśnie tak miały potoczyć się sprawy.

Głos Jagena wcale nie brzmiał złowieszczo. Był dziwnie spokojny, wręcz kojący. Leona prychnęła z pogardą. Wraz z upływem krwi rozmywał się widziany przez nią obraz.

- Czy bez mocy Słońca nie stać cię na więcej? – naparł na włócznię. Do tego momentu czuła jedynie szok. Teraz jej układ nerwowy zarejestrował również przejmujący ból. Tego właśnie potrzebowała.

Nagle odzyskała ostrość widzenia. W ciągu tych wszystkich lat, jakie upłynęły od chwili jej przebudzenia, zawsze żałowała, że zmusiła Słońce, aby przyszło jej z pomocą. Była przecież Leoną, Promykiem Jutrzenki i awatarem runeterrańskiego słońca. Była sługą Słońca, nie na odwrót.

Zwinnym ruchem ręki złamała drzewce włóczni. Jagen wybałuszył oczy ze strachu. Jej dłoń zacisnęła się w pięść. Uderzyła go w skroń wierzchem dłoni. Jagen zachwiał się.

- Słońce i ja stanowimy jedność.

Kopnęła go w splot słoneczny, powalając go na ziemię. Stanęła nad nim, pozwalając cieknącej krwi skapywać mu na twarz. Ku jej zaskoczeniu Jagen zaśmiał się.

- Dlaczego chcesz wstąpić do League, Leono?

Zamarła. Kompletnie ją zaskoczył.

- Powiedz mi, dlaczego tego chcesz?

W jego głosie pobrzmiewała radosna nuta triumfu.

Westchnęła ciężko.

- Jestem Wybranką Słońca. Członkowie League powinni się czuć zaszczyceni, że...

- Z pewnością sama mocno w to wierzysz – uśmiechnął się. – Wierzę jednak, że prawdziwy powód jest inny.

Leona zawahała się. W jego słowach kryła się prawda.

- Robisz to dla nich – powiedział. – Chcesz zadośćuczynić dzieciom plemienia Rakkor, których nie udało ci się ochronić.

Leona ugryzła się w język.

- Jakie to uczucie, obnażać swoją jaźń?

Jagen wiedział, że nie uzyska odpowiedzi. Gdy zniknął, Leona ponownie znalazła się w Institute, choć prawie nie zauważyła przemiany otoczenia. Bardzo długo stała ze spuszczoną głową. Jej tarcza zwisała bezradnie u boku. Nagle zalśniła słabym światłem.

Zrozumiała, że być może została uratowana, aby dokonać tego, o czym mówił Jagen. Zapragnęła tego bardzo mocno. Podniosła głowę, a jej tarcza zalśniła blaskiem Słońca. Nastała pora, aby do League of Legends dołączyła Wybranka Słońca.

Rozwój

Zwiastun

Post[1] Average Gatsby'ego dotyczący Leony z dnia 28 czerwca 2011 roku:

Od początku League of Legends trwały dyskusje o równouprawnieniu postaci obrońców. My, Riot Games, uważamy się za bardzo nowoczesną firmę. Dziś udowodnimy to w praktyce.

Pozwólcie, że przedstawię Leonę, Świetlistą Obrończynię. Oprócz tego, że wstępuje w obronie wszystkiego co dobre i światłe, Leona wygląda na silną i niezależną kobietę gotową stanąć w jednej linii z najlepszymi mężczyznami.

Zwiastun Mechaniki

Post[2] Morello z dnia 28 czerwca 2011 roku:

Witajcie, Przywoływacze!

Chcieliśmy pokazać wam naszą najnowszą bohaterkę, Leonę, Promyk Jutrzenki.

Leona jest wyjątkowa, bo spełnia prośbę wielu fanów; to kobieta-obrońca! Najlepiej zacząć chyba od stwierdzenia, co znaczy „obrońca” dla pracowników Riot.

  • Zaczyna on walki drużynowe (przeważnie przez kontrolę tłumu).
  • Potrafi pochłaniać obrażenia.
  • Potrafi odegnać niebezpiecznych napastników od wrażliwych sojuszników.
  • Stanowi atrakcyjny cel, będąc długoterminowym „zagrożeniem” w czasie walki.

Leona robi to dzięki umiejętności mierzonej, ogłuszającej cel i zmniejszającej dystans do niego, posiadającej niski czas odnowienia. Kiedy już zbliży się do wroga, może ogłuszać cele, utrudniając im walkę, lub ratować przed nimi sojuszników. Ponadto posiada umiejętność obronną, która pozwala jej pochłaniać obrażenia i stworzyć falę światła, która zadaje spore obrażenia. Ta mechanika to rodzaj „miękkiej prowokacji”, która sprawia, że Leona jest niebezpieczna, przez co staje się atrakcyjnym celem.

Jej bierna umiejętność, Leona.Słoneczny BlaskSłoneczny Blask, sprawia, że zaklęcia Leony osłabiają cel, dzięki czemu następny atak sojusznika zadaje dodatkowe obrażenia. Zachęca to Leonę do naznaczania ważnych celów, ułatwiając atak sojusznikom. Jej moc rośnie wraz z trwaniem walki, co jest częste u obrońców (jak Singed.Ślad TruciznyŚlad Trucizny SingedSquareSingeda czy Amumu.RozpaczRozpacz AmumuSquareAmumu).

Cieszymy się, że dostarczymy bohaterkę, z której jesteśmy dumni, a która spełnia oczekiwania graczy. Dawajcie nam znać, czego chcecie – traktujemy wasze uwagi poważnie.

Skórka Żelaznych Solari

Plik:Zelaznych Solari Leona Promo PL.jpg

Promocja skórki

Post[3] NeeksNaman'a dotyczący skórki z dnia 10 lutego 2012 roku:

Wraz z Naszyjnik Żelaznych Solari przedmiotNaszyjnikiem Żelaznych Solari mamy nową, interesującą skórkę dla wszystkich zagorzałych wyznawców Kodeksu Przywoływacza! Z radością prezentujemy posągową piękność: Leonę Żelazną Solari. Nosząca lśniącą broń i zbroję z ptasim motywem, Leona Żelazna Solari jest uosobieniem dbałości o podtrzymanie ducha sportowego współzawodnictwa oraz pozytywnego nastawienia.

Udaj się do sklepu League of Legends, aby dokonać zakupu Leony Żelaznej Solari już dziś! I postępujcie według Kodeksu, Przywoływacze!

Przypisy

Advertisement