League of Legends Wiki
Advertisement
League of Legends Wiki

Szablon:Nagłówek bohatera

Historia

Członkowie rodu Tarczy Światła, należący od wieków do rodziny królewskiej Demacii, spędzali całe życie, walcząc przeciwko tym, którzy zagrażają demaciańskiej etyce. Mówi się, że każdy z Tarczy Światła rodzi się z niechęcią do Noxian we krwi. Jarvan IV nie jest tu wyjątkiem, choć jest pierwszym z tego rodu urodzonym w erze League of Legends. Tak jak jego przodkowie, prowadził demaciańskie wojska w krwawych potyczkach z Noxianami i często odnosił rany, mając u boku sojuszników i towarzyszy, którzy również ginęli. Jego największą klęską było, gdy wyprowadził go w pole i pojmał noxiański batalion pod wodzą SwainSquareJericho Swaina. Prawie stracił przy tym życie, jednak uratowała go Nieustraszona Gwardia, elitarna demaciańska formacja dowodzona przez przyjaciela z dzieciństwa Jarvana, GarenSquareGarena.

Ci, którzy znają księcia, uważają, że schwytanie zmieniło go. Xin ZhaoSquareXin Zhao powiedział: „Przestał patrzeć na rozmówcę, jego wzrok przenikał go. Spoglądał na coś, od czego nie mógł oderwać wzroku.” Pewnego dnia, bez ostrzeżenia, Jarvan IV osobiście wybrał grupkę demaciańskich żołnierzy i opuścił miasto, poprzysięgając, że odbędzie „pokutę”. Z początku tropił i polował na najniebezpieczniejsze bestie i bandytów w północnym Valoran, ale szybko go to znudziło. Udał się na południe od Great Barrier. Tylko on wiedział, czego szuka. Słuch o nim zaginął na prawie dwa lata. Wielu zaczęło podejrzewać najgorsze, gdy nagle książę wrócił, witany fanfarami na ulicach Demacii. Jego zbroja przyozdobiona była kośćmi i łuskami nieznanych stworów. W oczach zaś kryła się mądrość, spotykana raczej u osób, które są o wiele starsze. Z tuzina żołnierzy, którzy z nim wyruszyli, wróciło tylko dwóch. Głosem niewzruszonym i chłodnym niczym stal poprzysiągł, że rzuci wrogów Demacii na kolana.

Istnieje tylko jedna prawda – znajdziesz ją na ostrzu mej lancy.„ostatnie słowa” Jarvan IVSquareJarvana IV podczas jego nieudanej egzekucji.

Cytaty

Przy wyborze
  • „Zakończmy to. Oto moja wola.”  p
Żart
  • „Zmiażdżyć każdą armię! Roztrzaskać każdą górę! Przeskoczyć każdą prze-Aahh... Moje paluszki...”  p
  • „Bądź świadom tego co robisz! Zawsze czujny, zwarty i gotow-Aaahhh!”  p
Prowokacja
  • „Sprowadź swoich towarzyszy. Ja poczekam.”  p
  • „Podoba Ci się moja broń? Chodź, zademonstruję Ci ją z bliska.”  p
  • „Demacia da wam popalić!”  p
Atak
  • „Uwielbiam wyzwania.”  p
  • „Zniszczyć nieczystych.”  p
  • „Rozbijcie ich oddziały.”  p
  • „Sprawiedliwa zemsta.”  p
  • „Nie rzucim ziemi, skąd nasz ród.”  p
Ruch
  • „By bronić moich poddanych.”  p
  • „Za mego ojca, króla.”  p
  • „Bez litości dla niegodziwców.”  p
  • „Dajcie mi potężniejszego przeciwnika.”  p
  • „Kto śmie mi się przeciwstawić?”  p
  • „Bracia i siostry, stańcie u mego boku.”  p
  • „Demacia teraz i na zawsze.”  p
  • „Dziś jest dobry dzień na śmierć.”  p
  • „Odpoczniemy dopiero po śmierci.”  p
  • „Bardziej epicki byłbym wtedy, gdybym był purpurowy.”  p
Przy użyciu Jarvan IV.KataklizmKataklizmu
  • „Za króla!”  p
  • „Demacia!”  p
  • „DEMACIA!”  p
Przy użyciu Jarvan IV.KataklizmKataklizmu w skórce Jarvan IVSquareJarvan IV z Walczących Królestw
  • „Za króla!”  p

Osąd League

Kandydat: Jarvan IVSquareJarvan IV

Data: 2 marca, 21 r. ECL

OBSERWACJA

Demaciański młodszy przywoływacz, wyznaczony do powitania Jarvana miał niestety wypadek. Zastąpił go młodzian z Bilgewater, łasy na pieniądze i awanse. Wygląda na to, że zaprosił Jarvana na wcześniejszy osąd i ten zostanie osądzony, ale nie przez League.

Podchodzi on do Wielkiej Sali przepełniony arogancją. Tak jak jego ojciec, chodzi tak, jakby zaszczytem było oglądanie go. Jego zbroja jest ozdobna i niepraktyczna, przyozdabiają ją trofea pokonanych bestii, niczym przechwałka bez słów. Posiada oblicze typowe dla tych psów, Tarcz Światła, bardziej pasujące do jaskiniowca z maczugą niż władcy. Jest rozpuszczony, pyszny i nie zasługuje na szacunek, którym jest otaczany.

Podchodzi do drzwi komnaty niczym dumna bestia, którą należy oswoić. Przechodzi przez portal, ze światła... prosto w moje ręce.

Witaj, Jarvanie. Długo czekałem na tę chwilę.

REFLEKSJA

Królewskie pochodzenie daje pewne przywileje. Myśli Jarvana rozwiał spokojny ton jego ojca, króla Jarvana Tarczy Światła Trzeciego. Pomimo protestów młodzieńca, król nalegał, żeby Xin Zhao opowiedział o swoim Osądzie, aby Jarvan wiedział, czego się spodziewać. Pozostawało to w sprzeczności z zasadami League, ale, jak powiedział ojciec, było to "uzasadnione naruszenie". Kiedy opowiedziano mu o sztuczce, test nie wydawał mu się godny. Wejść do pokoju, zmierzyć się z niepokojącą wizją przeszłości i odpowiedzieć na kilka pytań. Jarvana rozdrażniło to, że odebrano mu możliwość samodzielnego stawienia czoła próbie. Ile wart jest książę, który oszukuje, by pokonać przeszkodę, z którą poradzili sobie jego podwładni? Zmarszczył brwi; takiego wyrazu twarzy nie mógł często przybierać przywódca, ale pasowało ono do mrocznego, cichego otoczenia.

Xin ZhaoSquareXin powiedział, że Komnatę Refleksji wypełnia "gęsta, piekielna czerń", opis który był najwyraźniej przesadzony. Było tu ciemno, ale nie niezwykle. Mrok nie był nawet w stanie ukryć obecności innej osoby czy istoty w pokoju. Jarvan stał bezczynnie, pozwalając mu (czy jej) na kontynuowanie tej niemądrej maskarady.

Po drugiej stronie ciasnej komnaty stała skryta w cieniu postać. Była najwyżej trzy metry od Jarvana. Nie zwracał na nią uwagi, czekając na nadejście wizji. Jednak zamiast wessania w świat fantastycznej ułudy, Jarvan trwał w ciemności, kiedy postać zaatakowała.

Nie był na to przygotowany. Postać rozpostarła szerokie, onyksowe skrzydła i rzuciła się naprzód. Jarvan usiłował cofnąć się i przyjąć postawę obronną, ale spod ziemi wyrosły szpony, chwytając go za nogi. Dookoła latały mroczne istoty, dziobiąc go w miejsca, których nie kryła zbroja. Ból wypełnił jego zmysły. Istota zbliżyła się, zaciekle go atakując. Trzy pary oczu, czerwone niczym krew i gorejące bardziej niż lawa, z wyzierającą z nich nienawiścią.

SwainSquareSwain.

Jarvan wyrwał nogi ze szponów, niepomny na ból, które zadały mu, rozdzierając skórę. Jego lanca wyrwała się naprzód, spragniona serca przeciwnika. Trafiła w pierś skrzydlatej istoty, zagłębiając się coraz głębiej i głębiej. Z mrożącym krew w żyłach okrzykiem, Jarvan uniósł Swaina w powietrze i cisnął nim do tyłu, na ścianę. Sylwetka uderzyła w zimny kamień i zsunęła się na podłogę.

Jarvan odwrócił się i spojrzał jadowicie na przeciwnika.

- Jeśli chciałeś demonstracji, wybrałeś idealnego rywala!

Zaszarżował, zdecydowany skrócić Swaina o głowę, niezależnie od tego, czy była to iluzja. Zdążył zrobić tylko krok, a powietrze przeciął promień energii, paląc go poprzez zbroję. Pokój wypełnił swąd spalenizny. Ogarnął go ból tak wielki, że nie słyszał nawet swojego krzyku.

W pokoju rozpaliły się pochodnie, a Swain, w ludzkiej postaci, stał tam, gdzie upadł. Jego kruk latał nad nim, z dzioba wydobywał się promień energii. Na jego piersi wykwitała szkarłatna plama.

- Nie potrzebna mi demonstracja, Książę. Swain wycedził ostatnie słowo z pogardą. -Twoja "tragiczna" śmierć, spowodowana zaniedbaniem League będzie dla mnie wystarczająco satysfakcjonująca, nie wątpię. Ciekawe, czy twój ojciec przemyśli wtedy swój traktat...

Zacisnął dłonie, w których pojawiły się strumienie magii. Rozwarł pięści i energia wybuchła, zwielokrotniając moc kruka. Ciało Jarvana przeszył spazm bólu i książę padł na kolana.

- Jesteś niemożebnie głupi, Demacianinie. Nie masz taktu, brak ci finezji. Aż żal, że muszę zwać cię swym rywalem. Nie mogę doczekać się chwili, kiedy się ciebie pozbędę. Oby zastąpił cię jakiś godny przeciwnik."

Z tymi słowami Swain zaczął zmieniać postać. Puchł, rozciągał się. Przechodził ohydną przemianę na oczach Jarvana. Z jego ciała wylęgły się kruki, rzucając się na Jarvana i rozdzierając go na kawałki. Ptaki atakowały, a pochodnie w komnacie gasły jedna po drugiej. Kiedy znikło światło ostatniej z nich, Jarvan widział tylko sześć jasnych, żądnych krwi punktów na zdeformowanej głowie Swaina. Zlały się one w jeden, gdyż zawodził go wzrok, a po chwili widział tylko czerń.

Jarvan znalazł się w miejscu, które już odwiedził, z dala od instytutu, na rozstaju między życiem a śmiercią. Stał na krawędzi wiecznego spokoju, u bram snu. Wyciągnął rękę, tak jak robił to już wielokrotnie, by poczuć ciepło stamtąd emanujące. Pewnego dnia… ale jeszcze nie dziś.

Wciąż miał zamknięte oczy, a w jego wnętrzu narastał dźwięk. Wydostawał się spoza jego ciała, z miejsca głębszego nawet niż dusza. Wyciekał na zewnątrz, rozchodząc się. Wybuchł w jego sercu, wypalił jego żyły i rozgrzał mięśnie. Kiedy dotarł do jego ust, był już żywą istotą, równie groźną i dziką, co kruki wgryzające się w jego ciało. Dźwięk wypełniały głosy jego przodków. Był to okrzyk bojowy demaciańskiego wojownika, ryk księcia. Kiedy dotarł to jego uszu, oczy Jarvana otworzyły się. Nie były już oczami człowieka. Gorejący w nich ogień zwiastował nadejście bestii, przebudzenie króla. Skupił wzrok na Swainie.

Jarvan powstał, szybkim ruchem wyrywając się szponom i roztrzaskując dzioby. Rzucił się na przód, odrzucając lancę. W oczach Swaina widać było zaskoczenie, gdy Jarvan jedną ręką chwycił go za szyję i uniósł. Książe szedł dalej, uderzając przeciwnikiem w ścianę. Zacieśnił uścisk, czując lekkie drganie powietrza próbującego prześlizgnąć się między jego palcami. Uśmiechem kwitował każdą próbę złapania oddechu.

- Takt? Finezja? Na wojnie są tylko zwycięzcy i umarli, Noxianinie!

Jarvan był świadom kruków dziobiących jego ciało, przenoszących siły życiowe na Swaina. Kątem oka zauważył zbliżającą się śmierć. Przelał resztę sił w swój uścisk, zdeterminowany nie umierać, dopóki życie nie ujdzie z oczu Swaina. Na podłogę kapała krew, a żaden z przeciwników nie miał zamiaru zginąć pierwszy.

- DOŚĆ TEGO!!! – zagrzmiał głos, którego echo rozniosło się po kamiennych korytarzach Institute.

Jakaś nieznana siła oderwała Jarvana od Swaina i odrzuciła go. Zatrzymał się tuż przed uderzeniem w przeciwległą ścianę, zawieszony półtora metra nad ziemią. Swain wisiał na tej samej wysokości po drugiej stronie pokoju w ludzkiej formie. Kruki zniknęły, poza jego ulubieńcem.

Wysoka Radna Vessaria Kolminye zdjęła kaptur i spojrzała najpierw na Jarvana, a następnie na Swaina.

- Co ty sobie wyobrażasz, Swain? To święte miejsce. Nie będziemy tu tolerować twoich gierek.

Odwróciła się do Jarvana.

- Z oczywistych powodów przyjmiemy cię do League, ale niech ci się nie wydaje, że twoje powiązania ochronią cię przed nami, jeśli będziesz szukać zemsty.

Zgrzytnęła zębami.

- Módlcie się, żebym nie przyłapała was na takim braku szacunku, bo będziecie żałować, że nie spotkał was los, jaki chcieliście sobie dziś zgotować.

Vessaria machnęła ręką i Swain przeszył powietrze, wymieciony z pokoju, jak gdyby był szmacianą lalką. Vessaria wyszła za nim, kręcąc z politowaniem głową. Jarvan, jęcząc z powodu swych ran, niezdarnie pozbierał się z połogi. Ledwo stojąc, oparł się o lancę. Wydawało mu się, że drzwi do League są oddalone o całe kilometry. Rozważył, czy nie umrzeć. Zebrał siły, by pokusztykać naprzód, a w uszach brzmiały mu słowa ojca. Na jego ustach pojawił się lekki uśmiech.

Królewskie pochodzenie daje pewne przywileje...

Przypisy

Advertisement